Janusz Choiński, uczeń Zygmunta Piórkowskiego, asystenta Dawida Ojstracha, po radykalnej zmianie kierunku nauki po wielekroć powracał do swojego pierwszego zawodu. W roku 1963, podczas studiów na SGGW, uruchomił uczelniany chór połączony z nauką nut. Inicjatywą zainteresował się rektor Kleszczycki, który po rozmowie ze swoim wykształconym muzycznie studentem postanowił utworzyć etat dla zawodowego dyrygenta, objął go p. Kozłowski (po nim Wojnarowski).
Po zwolnieniu z aresztu śledczego na Rakowieckiej ( maj 1988, okryty złą sławą pawilon III) , rozwodzie, utracie dochodowego gospodarstwa szklarniowego i zawarciu nowego związku Janusz Choiński zajął się, już w nowym ustroju, biznesem. Odzyskana szczęśliwie niezależność materialna pozwoliła mu poświęcać wolny czas muzyce. W tym czasie zajmował się kompozycją, pełnił rolę impresario muzyki operowej, nagrał płytę „Przeboje klasyki na skrzypce i organy”.
Na płycie znajdują się następujące utwory:
Ch.W.Gluck Melodia z opery Orfeusz
J.S.Bach Aria z suity D dur na strunie G
A. Vivaldi Koncert a moll na 2 skrzypiec. Allegro
Bach-Gounod Ave Maria
F. Schubert Ave Maria
J. Brahms Walc
J.S. Bach Koncert a moll. Allegro
J.S. Bach Aria z suity D na stronie A
R.Schumann Marzenie
T.Albinoni Adagio in sol minore
Janinę Choińską z d. Rutyna, drugą małżonkę Janusza Choińskiego, już w wieku 7 lat jej tatuś próbował zaprowadzić na naukę gry na fortepianie do p. Chłopickiej, wnuczki słynnego, powstaniowego generała. – Nie będę grać na żadnym fortebianie, nie będę, nie będę! – darła się dziewczynka. Tatuś zrezygnował. Na studiach psychologicznych w Poznaniu Jasia zwierzyła się przyjaciółce: – wiesz co, chyba zapiszę się do chóru, – Co ty, głupia, będziesz śpiewać w jakimś chórze? – wyśmiała ją koleżanka. I tak zostało…Nowy małzonek od razu zauważył, że jego wybranka ma wrodzony tzw „duży głos”, czyli operowy; może śpiewać w sali na tysiąc osób – bez mikrofonu i głośników. Za jego namową pani psycholog wstąpiła w wieku 42 lat do chóru przy kościele ewangelicko-augsburskim Św. Trójcy w Warszawie. Szybko stała się tam solistką, nie znając nut i pośród koleżanek wykształconych muzycznie!
„Powinna pani zostać śpiewaczką” (nie mylić z piosenkarkami, obecnie zwanymi dumnie „wokalistkami” i nie istniejącymi bez aparatury nagłaśniającej ), dowiedziała się od Wandy Janowskiej, korepetytor- akompaniator chóru Filharmonii Narodowej. Na karierę operową było już za późno, ale rozpoczęły się koncerty w różnych ośrodkach kultury, dwa z nich są na stronie p. psycholog zatytułowanej: mybezdzietni.pl oraz na YouToube. Na początku lat 90-tych Wysoka Sztuka miała w Polsce jeszcze sporo fanów, jej dekadencja dopiero się zaczynała…
Ut non moreretur! W okresie swojej twórczości nie było na całym swiecie lepszego basa niż Bernad Ładysz. Miałem szczęście (J.Ch.) poznać Go osobiście, dzięki pewnemu przypadkowi przechowywałem część Jego albumu rodzinnego. Oddałem go (blondyn z tyłu) w tej smutnej, choć podniosłej uroczystości Zbyszkowi…